Powiedziałam sobie, że w tym roku nie zrobię już żadnych przetworów, właśnie z powodu tych zatruć. A tu w zieleniaku pokazły się piękne porzeczki i czereśnie, aż oczy mi się do nich śmiały, no ale przecież powiedziałam sobie, więc ich nie kupiłam. W domu byłam zła i biadoliłam okrutnie :) mój mąż stwierdził, że popadam już w istną paranoję, więc żeby tego uniknąć, zrobiłam galaretkę z czerwonych porzeczek. Z duszą na ramieniu ale zrobiłam, w końcu to kiełki są skażone na nie owoce porzeczki ;)
Galaretka z czerwonej porzeczki (Johanisbeergelee)
Przepis na galretkę pochodzi z magazynu "Meine Land Küche" z marca 2011r.
Składniki:
*przepis na 5 słoików
- 1,4 kg czerwonych porzeczek
- 1 kg cukru żelującego 1:1
- 250ml wody (można dać 300ml wody, ale nie więcej)
Czerwone porzeczki dobrze umyć, odsączyć i odszypółkować. 1,2 kg porzeczek z 250ml wody razem ugotować. Od momentu wrzenia gotowałam jakieś 8 min. Porzeczki wraz z płynem przelać przez sito i ewentualnie też przez ściereczkę. Porządnie osdączyć porzeczki i wyrzucić. Sok wlać z powrotem do garnka, wsypać cukier żelujący i gotować jakieś 4 minuty plus minuta z porzeczkami, czyli pozostałe porzeczki te 200 gram wsypaćdo soku na minutę przed końcem gotowania, w sumie razem wychodzi 5minut.
Słoiki wyparzyć. Gorące słoiki zalewać gorącym płynem, zakręcać przykrywkę i stawiać do góry dnem. Po jakimś czasie postawić normalnie. Bo jak je zostawimy do końca wystudzenia słoika do góry dnem, to galaretka zastygnie na zakrętce.
Zrobiłam też Weki, kolejną próbę. W piecyku w 100 stopniach wysterylizowałam słoiki i szklane przykrywki. Gorącym płynem zalewałam gorące z piecyka wyjęte słoiki. Przykładałam nową gumkę do wieczka, kładłam na słoik i zaciskałam klamerkami. Zostawiłam do wystygnięcia. Gotowe
Moje spostrzeżenia odnośnie Weków:
Weków NIE przekręca się do góry dnem. Przy zamykaniu można popażyć sobie palce, co ja robię za każdym razem :) Gumki do weków jak dla mnie są jednorazowe. Raz użyłam tej samej gumki za drugim razem i okazała się kiepska. Była jednak wyciągnięta (czego nie było widać gołym okiem) i zrobił się słoik nieszczelny, co spowodowało, że pojawiła się pleśń na dżemie. Gumka musi dobrze i dokładnie przywierać do słoika. Teraz, za każdym razem kupuję nowe gumki wekowe i wszystko gra :)
Galaretek i dżemów nie pasteryzuję gotując w wielkim garze, ponieważ gorące płyny leję do gorących weków i pracuję na gorocych przykrywkach. Natomiast jak robię ogórki, dynię w occie albo grzyby , to stosuję trochę inna technologię weków, ale o tym będzie później bliżej jesieni :)