wtorek, 28 czerwca 2011

Pocztówka z podróży - Alzacja

Mieliśmy z mężem kilka dni wolnego i pojechaliśmy na małą wycieczkę do Alzacji, a dokładnie w okolice Obernai. Jak zwykle zachwycające wioski i mnóstwo kolorów. Na początku było trochę pochmurnie, ale potem słońce mocno grzało :)



 Tradycyjne ceramiczne alzackie wyroby


















 Dla łasuchów :)


























 Trochę widoków zza szyby samochodu. Aż żal było nie zatrzymać się i jechać dalej.














 Widok z wzgórza kosztował mnie upadek na tyłek :) wdrapałam się tam w klapkach, no ale co się nie robi dla widoków, a raczej powiedzmy szczerze dla zrobienia zdjęcia  :)





I na koniec "ślimaki po Alzacku"- "Escargot d'Alsace" z bardzo malowniczej restauracji. Smakowały pysznie i bardzo je polecam, jak będziecie w Alzacji, to spróbujcie ten delikates.




Pozdrawiam
An

niedziela, 12 czerwca 2011

Czerwona porzeczka - galaretka




Powiedziałam sobie, że w tym roku nie zrobię już żadnych przetworów, właśnie z powodu tych zatruć. A tu w zieleniaku pokazły się piękne porzeczki i czereśnie, aż oczy mi się do nich śmiały, no ale przecież powiedziałam sobie, więc ich nie kupiłam. W domu byłam zła i biadoliłam okrutnie :) mój mąż stwierdził, że popadam już w istną paranoję, więc żeby tego uniknąć, zrobiłam galaretkę z czerwonych porzeczek. Z duszą na ramieniu ale zrobiłam, w końcu to kiełki są skażone na nie owoce porzeczki ;)


Galaretka z czerwonej porzeczki (Johanisbeergelee)



Przepis na galretkę pochodzi z magazynu "Meine Land Küche" z marca 2011r. 

Składniki:
*przepis na 5 słoików

- 1,4 kg czerwonych porzeczek
- 1 kg cukru żelującego 1:1
- 250ml wody (można dać 300ml wody, ale nie więcej)

Czerwone porzeczki dobrze umyć, odsączyć i odszypółkować. 1,2 kg porzeczek z  250ml wody razem ugotować. Od momentu wrzenia gotowałam jakieś 8 min. Porzeczki wraz z płynem przelać przez sito i ewentualnie też przez ściereczkę. Porządnie osdączyć porzeczki i wyrzucić. Sok wlać z powrotem do garnka, wsypać cukier żelujący i gotować jakieś 4 minuty plus minuta z porzeczkami,  czyli pozostałe porzeczki te 200 gram wsypaćdo soku na minutę przed końcem gotowania, w sumie razem wychodzi 5minut.

Słoiki wyparzyć. Gorące słoiki  zalewać gorącym płynem, zakręcać przykrywkę i stawiać do góry dnem. Po jakimś czasie postawić normalnie. Bo jak je zostawimy do końca wystudzenia słoika do góry dnem, to galaretka zastygnie na zakrętce.

Zrobiłam też Weki, kolejną próbę. W piecyku w 100 stopniach wysterylizowałam słoiki i szklane przykrywki. Gorącym płynem zalewałam gorące z piecyka wyjęte słoiki. Przykładałam nową gumkę do wieczka, kładłam na słoik i zaciskałam klamerkami. Zostawiłam do wystygnięcia. Gotowe





Moje spostrzeżenia odnośnie Weków:

Weków NIE przekręca się do góry dnem. Przy zamykaniu można popażyć sobie palce, co ja robię za każdym razem :) Gumki do weków jak dla mnie są jednorazowe. Raz użyłam tej samej gumki za drugim razem i okazała się kiepska. Była jednak wyciągnięta (czego nie było widać gołym okiem) i zrobił się słoik nieszczelny, co spowodowało, że pojawiła się pleśń na dżemie. Gumka musi dobrze i dokładnie przywierać do słoika. Teraz, za każdym razem kupuję nowe gumki wekowe i wszystko gra :)
      Galaretek i dżemów nie pasteryzuję gotując w wielkim garze, ponieważ gorące płyny leję do gorących weków i pracuję na gorocych przykrywkach. Natomiast jak robię ogórki, dynię w occie albo grzyby , to stosuję trochę inna technologię weków, ale o tym będzie później bliżej jesieni :)

środa, 8 czerwca 2011

Julia Child i fascynacja Francją

Tak jak pisarka Julia Child, ja również jestem zafascynowana Francją, a dokładniej jej kuchnią :) dowiedziałam się tego, jak przeczytałam jej wspaniałą książkę, o ktorej chciałam napisać






Niedawno, dostałam od mojego kochanego męża prezent-niespodziankę. Mąż mnie bardzo dobrze zna, i spezentował mi książkę w moich klimatach. Dopiero niedawno miałam okazję ją przeczytać i wchłonęła mnie doszczętnie.
Książka "Moje życie we Francji" Julii Child, okazła się dla mnie objawieniem wspaniałosci smaków. Wiekowo dzielą nas całe lata świetne, ale podobnie odczułyśmy Francję. Pierwszy rzut oka, pierwszy smak, pozostają do końca. Julia poszła dalej, uczyła się we Francuskiej szkole gotowania Cordon Blue, napisała książkę kucharską, a ja ... no cóż... ja pławię się w spaniałości potraw i poszukuje nowych.
      Książka jest napisana lekko i dowcipnie. Są to jej wspomnienia spisane przez jej wnuka. W rewelacyjny sposób opisuje swoje przeżycia towarzyszące jej przy pisaniu  książki kucharskiej i innych telewizyjnych projektów. Do dziś na yuotubie można obejrzeć jej oryginalne programy telewizyjne.

Jestem nią zafascynowana i dlatego podążyłam za ciosem i na Amazonie- kupiłam jej ksiązkę kucharską "Mastering the Art of French Cooking" . Przepisy są naprawdę dokładnie opisane, szczegółowo i z podanymi różnymi podpowiedziami kucharskimi. I jak ktoś tylko zna angielski i kocha francuską kuchnię, to na prawdę warto ją kupić :) polecam.

Jest jeszcze film "Julia i Julia", nakręcony na podstawie życia i książek Julii Child. Nie widziałam go, więc nie mam na ten temat żadnego zdania. Mam jednak cichą nadzieję, że mój ukochany mąż i zarazem cudowny przyjaciel, zleci do kupienia tego filmu świętemu Mikołajowi ;)


a tu z książki "Mastering the Art of French Cooking" przepis na zupę "Bouillabaisse". Żeby powiększyc zdjęcie, trzeba na nie kliknąć.



Miłego dnia :)