poniedziałek, 14 stycznia 2019

Widelczyki koktajlowe - wspomnienie z PRL-u


           Karnawał w pełni, więc trochę wspomnień z dawnych czasów.
Odkąd pamiętam, moi Rodzice zawsze chodzili na bale karnawałowe. Pamiętam taki diadem brokatowy na gumce, który miała moja mama na balu, a mój Tata miał kapelusz z piórem zrobionym z krepiny :)  a i jeszcze kotyliony. Ja wtedy byłam przedszkolakiem, ale te dwie rzeczy pamiętam najbardziej.
           Pamiętam jak mama szyła sobie suknie sylwestrowe, obszywała je cekinami, które kupowała na bazarze Różyckiego, robiła sobie fryzurę, zakładała naszyjnik ze sztucznych diamentów Jablonex-u, dbała o każdy szczegół, żeby wyglądać ładnie. Byłam jej widokiem zawsze zachwycona, wyglądała pięknie.

Do tej pory, chociaż jest już starszą panią, moja kochana Mama, bardzo dużą wagę przywiązuje do estetycznego i eleganckiego wyglądu. Zawsze mówi - mniej znaczy więcej, a w moim wieku, to już jest konieczność. Z dobrych perfum nigdy nie zrezygnowała, zawsze je kupuje :)
           
            Mama, jako panna miała perfumy, które używała wcześniej moja babcia, później przekazała je mamie ''Soir de Paris''. Babcia mówiła, że były bardzo bardzo drogie. Było ich malutko, więc mama traktowała je prawie jak relikwie. Ja, jako dzieciak, mogłam na nie tylko patrzeć.
Co innego było przy perfumach ''Być może'', tutaj mogłam je powąchać i też mnie się podobały. Do tej pory mam do nich sentyment, nawet widziałam w sklepie, że są jakieś nowe edycje tego zapachu.
            Mama swoją miłość do perfum otrzymała od babci, i przekazała ją mnie, a ja swojej córce. Uwielbiam perfumy, jak one, i to jest jedyna rzecz, którą kupuje markową, żadne podróbki nie wchodzą w grę. Zbieram kasę nawet dwa lata, żeby sobie kupić porządne, dobre perfumy.

 Ale odbiegam od tematu, miało być o karnawale. W czasie karnawału, a także na inne imprezy typu imieniny zjawiały się na stole różnego rodzaju zakąski. Do tych zakąsek służyły widelczyki. Moje pochodzą ze Spółdzielni rzemieślniczej - Żoliborz, chyba są z lat 70-80, myślę, że nie później. Bardzo je lubiłam, bo były kolorowe i miały delikatną złotą różyczkę. Chociaż mają ponad 40 lat, są w bardzo dobrym stanie. Pewnie dlatego, że kiedyś nie było zmywarek :) i myło się delikatnie, ręcznie :)

W tym roku u mnie też zagoszczą na karnawałowej imprezie, żeby wspomnieniom stało się zadość.


















 ***


Dziękuję za życzenia świąteczne i noworoczne i pamięć o mnie. Cieszę się, że do mnie zaglądacie.


***


Pozdrawiam, An

6 komentarzy:

  1. Fajne wspomnienia... Też coraz częściej do nich wracam. Tyle było radości z "małych" rzeczy. Świetnie zachowane PRLowskie antyczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Są prześliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile wspomnień przywróciłaś... Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczniutkie, mam sentyment do takich widelczyków i łyżeczek. Miło poczytać o takich wspomnieniach.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezwykła pamiątka tamtych czasów wspominanych z sentymentem. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń