piątek, 15 grudnia 2017

Wesołych Świąt


Wszystkim odwiedzającym bloga życzę - Radości z tego co się ma, z ciepłych słów płynących z serca, z najmniejszych, cudownych rzeczy, które nas spotykają. Radości z tego, że w takim szczególnym dniu jakim są święta, możemy się w zdrowiu spotkać i nacieszyć widokiem najbliższych, przytulić się, i powiedzieć - dobrze że jesteś, bo bardzo Cię kocham. To są skarby i prezenty najcenniejsze jakie można dostać. Ceńmy to co mamy.
                
                    Cudownych , zdrowych i radosnych Świąt

Pozdrawiam An z Chatki i do spotkania już w nowym roku 2018









wtorek, 10 października 2017

Zmiany...



.... zmiany, zmiany, to właśnie one są powodem mojej nieobecności i pewnie jeszcze długo będą trwały.  Nie wiem jeszcze kiedy pozwolą mi na powrót do życia blogowego, ale teraz,  pochłaniają cały mój czas. Mogę tyle napisać, że po raz kolejny pakuje swoje życie w paczki i ruszam w podróż do nowego miejsca.  Mam nadzieje, że będzie to miłe i przyjazne miejsce.  

Dziekuje Wam za odwiedzanie bloga i miłe słowa pod postami. Życzę miłej jesieni i ciepłych wieczorów 😊  do zobaczenia.
Pozdrawiam An

sobota, 8 kwietnia 2017

Wesołych Świąt


       Został już prawie tylko tydzień do upragnionych i wyczekanych Świąt Wielkanocnych. Zabieramy walizki, prezenty i przygotowane przeze mnie ozdóbki i jedziemy w odwiedziny. Jak cudownie mieć urlop.


Życzę zdrowych, udanych i pełnych cudownych pysznosci Świąt Wielkanocnych. Święta, to taki czas na chwilę zatrzymania się, spojrzenia w siebie, zadumy. Rekolekcje wielkanocne zawsze zapadają mi w pamięć, dają do myślenia i napełniają mnie siłą  do dalszej drogi i wiem, że nie kroczę tą drogą sama. 
Życzę Wam wspaniałych Świąt.




A to już moja wielkanocna ozdóbka, która zostanie na balkonie. Trawka w foremce podrosła i prezentuje się nawet dobrze, tylko jest trochę wątła :) Przypominam, że najlepiej 5 - 6 dni przed świętami posiać rzeżuchę :)








Magnolie przed moim oknem już prawie opadły. Te kwiaty są tak piękne, a krótko cieszą swoją urodą.








A to już tulipany z odzysku, ostania odsłona :) myślałam początkowo, że będą białe, a tu taka niespodzianka i są koralowo- czerwone.


Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
An


niedziela, 26 marca 2017

Czas na trawkę wielkanocną


        Dzisiaj jest piękny dzień, dobry na spacer i na zasianie wielkanocnej trawki.
Zazwyczaj, na 3 i na 2 tygodnie przed świętami, sieje w dwóch turach trawkę. Czasami wyrasta piękna, a czasami taka rachityczna, cieniutka. Nie wiem od czego to zależy, bo zazwyczaj postępuje podobnie.
        Wykorzystuję różnego typu naczynia, np foremki do ciastek, słoiki, koszyczki wiklinowe, czy jakąś starą brytfannę. Wszystko zależy, jaką w danym roku chcę zrobić aranżację wielkanocną w domu, czy na balkonie.  W tym roku, do dekoracji wybrałam stare i już od dawna nie używane foremki do babeczek.
       
        Dawniej, moje obie kochane babcie, wysiewały trawki wielkanocne w plastikowe kubeczki po kefirze, margarynie, albo po serku homogenizowanym. W Niedzielę Palmową odwiedzaliśmy naszych kochanych dziadków i obowiązkowo dostawaliśmy przygotowaną trawkę. Trawki od babć mama stawiała na regale. Szkoda, że nie mam zdjęć, bo te trawki były pięknie przyozdobione. Tęsknie za moimi dziadkami, ....wiele się od nich nauczyłam o życiu, czego nie mogłabym wyczytać z książek...

Wracając do dnia dzisiejszego, balkonowe cebulki z odzysku trochę już podrosły od ostatniego zdjęcia, a najbardziej tulipany. Widać już, że będą jakieś falbaniaste, chyba w kolorze białym.




I czas na sianie trawki. Wykorzystałam metalową foremkę. Najpierw foremkę wyłożyłam folią, żeby foremka nie zardzewiała, następnie nasypałam trochę ziemi.




Teraz trochę podlałam ziemię i na wilgotne podłoże wysypałam nasiona. Zawsze sypie grubo i obficie. Nasiona mam tutejsze ze sklepu ogrodniczego, są podobne do owsa, ale prawdziwym owsem nie są, tylko zwykłą trawą. Owies wiadomo, jest o 100% lepszy i pięknie rosnie. Cóż, mam co mam i muszę się tym zadowolić.
Wracając do tematu, po zasianiu nasion, przysypuje je ziemią i przyklepuje. Jeszcze trochę podlewam.





Wystającą folię zza foremki ściągam lekko do góry i lekko zwijam. Robię cos w rodzaju szklarenki, wtedy nasiona szybciej wzejdą.




Stawiam na parapet, na balkonie i czekam aż pojawi się trawka. Jak widzę, że folia spełniła swoje zadanie i nasiona wyrosły, to zgrabnie, nożyczkami ją obcinam i trochę kamufluję ziemią, albo mchem.




Pozdrawiam 
An



sobota, 18 marca 2017

Sobotnie pogaduszki - lakier do paznokci


          Zazwyczaj mamy czas w sobotę na spotkania z koleżankami i pogaduszki, a także na inne zwyczajne sprawy, na które mamy czas, zrobić tylko w sobotę. Dlatego właśnie - Sobotnie pogaduszki - nie związane z tematyka bloga, cykl o w wszystkim i o niczym.
       
         Dzisiaj będzie o kosmetykach, a właściwie, o moich ulubionych lakierach do paznokci. Wszystkie lubimy kosmetyki, ja też ich trochę posiadam, ale najbardziej lubię lakiery. Chyba za ich kolory i za to, że nimi można dopełnić cały ubiór. Paznokcie mogą być też ekstrawaganckie. Ja taka odważna jednak nie jestem, żeby robić na nich jakieś skomplikowane cuda, no i też nie mam dwudziestu lat. Lubię jednak jakichś drobiazg niestandardowy, w miarę stonowany i przyjemny dla oka nałożyć na paznokcie. Z takich rzeczy wybieram lakier brokatowy, konfetti, lakier matowy, albo kolor zielony albo niebieski, w zależności od humoru i pory roku, czy miejsca. Wiadomo do pracy brokatu nie nałożę na paznokcie, ale lakier matowy jest mile widziany.
Ostatnio kupiłam lakier Confetti Loreal.









Jest bezbarwny i ma czarno-białe kropeczki. Można go nakładać na różne lakiery. Ja zrobiłam zwyczajnie, czyli  najpierw  warstwa na paznokcie  lakieru-odżywki, później Confetti Loreal, a na końcu przezroczysty lakier nabłyszczający. A tu efekt moich działań.




Miłość do brokatów i lakierów, została mi  z dzieciństwa. Moja mama, ze względu na pracę, nie mogła codziennie malować paznokci. Malowała je tylko, jak szła na jakieś imieniny, na święta, czy na sylwestra. Miała dwa lakiery do paznokci firmy Celia, jeden czerwony, drugi brokatowy złoty. Bardzo dobrze je pamiętam :)
   Cieszyłam się na wiadomość, że rodzice idą do kogoś na imieniny, bo to oznaczało, że mama będzie malowała paznokcie. Moczyła ręce w mydlinach, obcinała skórki, piłowała paznokcie i malowała paznokcie czerwonym lakierem. W tym całym rytuale, oczywiście ja jej nie odstępowałam na krok. Wszystko musiałam dokładnie wiedzieć i widzieć, uwielbiałam to, było to dla mnie cos niezwykłego, innego niż zwykła codzienność. A jak były święta, to mama na ten czerwony lakier nakładała jeszcze brokatowy. Pięknie to wyglądało. To był taki odświętny styl :)
Ja do tej pory lubię tak czasem używać brokatowych lakierów, na lakier.

Moim ulubionym czerwonym lakierem jest - kolor czerwony nr 945 Inglot.



Lakier w rzeczywistości jest ciemnoczerwony, wpadający w wiśniowy kolor, na zdjęciu wyszedł zbyt czerwony.
    Wiosenne kolory tego roku , które mnie się osobiście podobają to : ciepła zieleń, róże delikatne i pastelowe, oraz kolory Nude, czyli cieliste odcienie.





***

Ten blog nie jest blogiem kosmetycznym - nie reklamuję żadnych firm kosmetycznych. Kosmetyki są kupione przeze mnie i nie dostałam ich do testowania.

***


Pozdrawiam An

wtorek, 7 marca 2017

Marzec - czas poszukać wiosny


Pogoda w kratkę, słońce, zimny wiatr i deszcz, więc miło wybrać się do sklepu i pobuszować, albo wybrać się do biblioteki, muzeum, kina, teatru,  czy na basen. Miejsce wybieramy sami, w zależności od nastroju i naszego upodobania na dany moment. Ja wybrałam sklep ogrodniczy, w którym pokazały się już wiosenne ozdóbki, również wielkanocne.  Można coś ciekawego upolować.

Na poprawę humoru białe tulipany, które witają mnie już w przedpokoju. I w wazonie w stylu pękniętej skorupy jajka.




Kilka upolowanych ozdób.




Ceramiczne jajka do powieszenia, z nostalgicznymi obrazkami.




A to są solniczki. Ja je użyję do posiania rzeżuchy, będą ładnie zdobiły wielkanocny stół.




A to już wiosna, która przyszła już na mój balkon. Jesienią posadziłam cebulki kwiatów takie "z odzysku", nie kupowałam nowych i teraz już się obudziły.  Często dostaję wiosenne kwiaty cebulkowe w doniczkach, nie wyrzucam ich, jak przekwitną, tylko wsadzam do donic na balkonie i później mam takie cebulki z odzysku :) czasami dopiero za dwa lata mają kwiaty, a niektóre od razu za rok.







Pozdrawiam An




poniedziałek, 27 lutego 2017

Luty - chusta ''Virustuch''

Luty mija i dobrze, dał mi w kość tak samo, jak styczeń. I tym samym mija tez kolorowy karnawał i dobrze, niedługo przyjdzie ciepła wiosna i na to z utęsknieniem czekam.  Wracając do lutego, zrobiłam dla siebie chustę, dobrze wszystkim znanym wzorem  - virusowym :) cieniowana włóczka beżowo-zielono-ciemnobrązowa. Kolor chusty, jest dokładnie taki  jak na zdjęciu. Nosiłam ją, właśnie do tej kurtki i jestem zadowolona.









Cieniowana, wełna artystyczna Lady Dee's
 250 g - ca. 1000m.
50% bawełna 
50% polyacryl
wełna składa się z czterech nici, użyłam szydełka nr 3. 



A tutaj już kończę kolejną chustę  ''Virustuch'' , o kolorach szaro-różowo-beżowym. Jest to prezent, więc czas mam ograniczony i bardzo się spieszę. Zostało mi, może jeszcze ze dwa rządki, więc powinnam zdążyć.
 
 
 
 
 
 
 
 
Właściwie tymi chustami kończę już zimę i karnawał. Wiosenny czas poświęce na hafty.
Pozdrawiam An


wtorek, 21 lutego 2017

Szyszki , czyli wspomnień czar


Karnawał w pełni, za chwilę będzie Tłusty Czwartek, a ja nie miałam pomysłu na cos słodkiego. Z pomocą przyszedł mi, mój stary zeszyt z przepisami i powróciły też wspomnienia.
          Szyszki ....  kto ich nie robił ?  :)  to był hit każdych imienin. W czasach PRL-u nie było dużo różnych rzeczy, ale krówki i ryż tzw. dmuchany, był w sklepie. Przypomnę przepis, czyli czas na wspomnienia z dawnych lat.


Szyszki




Składniki:

ok. 300 gram krówek (najlepsze ciągutki)
1/2 kostki zwykłego masła
200 gram ryżu tzw. dmuchanego

Cukierki pozbawić papierków. W garnku, ciągle mieszając, rozpuscić masło i krówki na jednolitą masę. Wsypać ryż i wymieszać z masą krówkową. Nie jest to prosta sprawa, ale trzeba się postarać. Teraz wyjmować łyżką porcje i formować szyszki. Trzeba się spieszyć bo masa zastyga.
Przy formowaniu szyszek, należy bardzo uważać, bo można przy tym poparzyć sobie dłonie, ponieważ ten ryż jest gorący.
Jak komus nie zależy na formie, to wystarczy całą masę ryżowo-krówkową wyłożyć do brytfanny, trochę ubić, żeby się posklejało i zostawić do wystygnięcia. Potem pokroić nożem na kwadraty.

Pozdrawiam
An

sobota, 28 stycznia 2017

Książki hafciarskie - Véronique Enginger


       I na koniec, czytelniczego stycznia :)  kolejna porcja książek , tam razem hafciarskich - Véronique Enginger.
      Cztery książki z pięknymi wzorami i aranżacjami. Od zawsze zachwycają mnie jej pastelowe i wdzięczne hafciki. Niektóre z nich, są prezentowane w czasopiśmie-miesięczniku hafciarskim "Création Point de Croix". Jak jestem we Francji, to czasami ten miesięcznik kupuję, ale książki są o wiele lepsze, bo tych haftów jest mnóstwo. 




Książki kupiłam na Amazonie (coś jak Allegro), po ok.20 euro za sztukę. Można też upolować używane książki i te są tańsze, ale to nie jest takie proste, bo szybko znikają.


1. "Dans mon jardin au point de croix" - zawiera hafciki ogrodowe, czyli kwiaty i warzywa. Na zdjęciu propozycja kalendarza w kształcie tagów. Jak dla mnie, bardzo fajny pomysł.



2. "La magie de Noël ..." - zawiera mnóstwo bożonarodzeniowych haftów. Sporo jest małych wzorów, dobrych do kartek świątecznych, albo do kalendarza adwentowego.



3. "Fables, contes et comptines ..." - zawiera hafty znanych i mniej znanych bajek z dzieciństwa. Mnóstwo dziecinnych i pastelowych wzorów. Na zdjęciu hafcik - z Alicją w krainie czarów.



4."Les boutiques ..." - zawiera wzory haftów witryn sklepowych i różnych tego typu dodatków. Na zdjęciu moja ulubiona witryna - Ciastkarnia :) będę ją haftować .



I to tyle na styczeń.  Mam nadzieję, że książki się spodobały, chociaż dałam tylko po jednym zdjęciu. Tych wzorów, jest tak dużo, że nie sposób wszystkiego zamieścić.

Luty będzie miał inny charakter, trochę mniej książkowy.
Pozdrawiam An.

piątek, 20 stycznia 2017

Książka "Śmierć kolekcjonera" - Agnieszki Pietrzyk






Książka "Śmierć kolekcjonera" - Agnieszki Pietrzyk, jest z działu kryminałów. Rzecz dzieje się współcześnie. Do hotelu w Elblągu, na aukcję przedwojennych papierów wartościowych, przyjeżdżają kolekcjonerzy. W nocy, po aukcji, zostaje jeden z nich zamordowany. Kto i dlaczego zamordował kolekcjonera? jest treścią tej książki. Nie napiszę, trzeba samemu się dowiedzieć :)

             W sklepie internetowym, można czasami przeczytać fragment książki, ok. 3 - 4 strony, ja właśnie w ten sposób zainteresowałam się tym kryminałem. Normalnie ich nie kupuję, ponieważ opisy morderstw są dla mnie nie do przyjęcia.
Nie aplikuję na stanowisko patologa sądowego, więc wiedza na temat czynności związanych z jego pracą w prosektorium, jest mi zbędna. Czasami się zastanawiam, czy autorzy piszący tego typu opisy, czasem ich nie uwielbiają? bo z taką pieczołowitością je przedstawiają. Nie trawie takich opisów i dlatego żadko kupuje sensacje. Bardziej mnie interesuje sama przyczyna morderstwa, sposób rozwiązania zagadki kryminalnej, tego poszukuję w książce. Dlatego jednak pozostanę przy moich ulubionych kryminałach Agatha Christie z Herculesem Poirot. To jest mój styl i wręcz odpoczywam przy ich czytaniu.

Wracając do książki, owszem interesująca, ale jednak nie tego szukam, więcej nie będę eksperymentować.   Czy jeszcze raz kupiła bym ją w księgarni za ok 37 zł.? Nie. Wypożyczyła bym w bibliotece, a tą kasę zainwestowała bym w inną książkę.

Pozdrawiam An

sobota, 14 stycznia 2017

Styczniowa książka i ciasteczko z cukierni "Albcafe"


          "Zaginiona biblioteka alchemika" Marcello Simoni -  to książka o poszukiwaniu skarbu jakim jest tytułowa biblioteka, a właściwie poszukiwanie manuskryptu z tajną formułą, znajdującą się w tej bibliotece. Droga do celu jest kręta, podstęna, naszpikowana zawiłościami, szpiegami, kłamstwami i chęcią ogromnego zysku.Trzeba uważać, komu się ufa i co się mówi, bo nie każdy jest tym za kogo się podaje. Ale to nie zraża w żadnym stopniu bohaterów. 
Rzecz dzieje się w XIII wieku, czyli średniowiecze i można się spodziewać tego, że wszelka inna wiedza niż ta akceptowana przez Kościół, to występek i bluźnierstwo.  Nie zdradzę nic więcej, bo zabiorę przyjemność czytania i odkrywania tajemnic  :)




Jest to druga książka tego autora jaką przeczytałam. Pierwsza to "Handlarz ksiąg przeklętych" Jedna i druga jest w podobnym klimacie tajemnicy i poszukiwania.
Książka dobra na zimowe długie wieczory, dobry czas na zajrzenie w średniowiecze.








I umiliłam sobie wieczór ciasteczkiem z cukierni "Albcafe". Uwielbiam to piękne ciasteczko. Nie umiem takiego sama upiec więc, jak mam tylko możliwość bycia niedaleko tej cukierni, zawsze je kupuje.
 






Spod jest to beza.  Oblepiona jest płatkami midgałowymi, w środku jest krem budyniowy, na nim są maliny, i są polane lekko galaretką, dlatego tak się błyszczą. Dla mnie rewelacja :)
Jak ktoś umie piec, takie fikuśne ciasteczka, to bardzo polecam, jest bardzo pyszne i w dodatku ładnie wygląda.

Pozdrawiam An